Azja Adventure’20 #1

Azja Adventure’20 #1

2 marca

Zaczęła się przygoda. Plecak, kurtka, dokumenty i do auta. Siostra odwozi mnie na lotnisko. Droga do lotniska mija szybko. Rozmowy o tym co będzie. Jakie pamiątki chce. Co muszę zrobić jeszcze w Polsce przed wylotem. Pożegnanie na parkingu na lotnisku. Zwyczajne słowa „Do zobaczenia. Baw się dobrze.” I to spojrzenie tak różne od uśmiechu na twarzy. W oczach łzy, strach i obawa przed tym co będzie i może się stać. Ale też siła, energia i wiara w to, że musi się udać i będzie dobrze.

Szybka odprawa na lotnisku, wsiadam na pokład samolotu i lecimy. Pogoda piękna i lot w stronę wschodzącego słońca nad wybrzeżem Danii i Szwecji.  Most nad cieśniną pięknie się mienił w jego blasku. Widok, który na długo utkwi mi w pamięci. Magicznie migoczące promienie słońca odbijane od tafli morza i tych nie wielkich fal u wybrzeża. Piękny blask nadziei, który napawał mnie spokojem.

Po nie całej godzinie lądowanie w Gdańsku. Miasto, które na zawsze zostanie w moim sercu jako mój drugi dom, w którym spędziłem ponad dekadę życia. Kupa czasu, wspomnień. Miejsce, które mnie kształciło i kształtowało jako człowieka, dając mi możliwości i wyzwania. Gdańsk miasto, które łączy w sobie tradycje, historie, pamięć wielu narodów. Dom solidarności. Dynamiczna i nowoczesna metropolia, która jest przykładem dla innych ośrodków w Polsce i nie tylko. Zawsze wracam do niego z radością. Kocham je pomimo wad. Jestem mu i jego mieszkańcom wdzięczny za wszystkie wspomnienia, doświadczenia, nauki i ludzi jakich tam poznałem. Zawsze będę za nim tęsknił i tym cudownym czasem.

Do stolicy

Po ogarnięciu spraw na miejscu, kolejny etap pociąg do Warszawy skąd rozpocznie się Azja Adventure’20.  Jazda minęła bardzo szybko na czytaniu książek na telefonie. Polecam jeśli lubicie zabijać czas podróży na czytaniu. W stolicy jak zwykle życie na pełnych obrotach. Korki ruch tłum ludzi. Miła rozgrzewka przed Indiami, choć teraz jestem stanie stwierdzić, że w Warszawie są wręcz pustki w porównaniu do tego co było w Delhi. Jak zwykle brakowało czasu na spotkania ze wszystkimi znajomymi w Warszawie. Choć te kilka było miłych i pomogły po części zredukować trochę stres i obawy jakie odczuwałem przed podróżą. Tak wciąż był odczuwalny i trwał do samego przylotu do New Delhi. Nawet na miejscu, choć został skutecznie zagłuszony dźwiękami klaksonów, silników i wszechobecnego harmideru miasta. Ale o tym później.

Wieczorem jeszcze raz wypakowanie i spakowanie plecaka i upewnienie się czy na pewno wszystko mam co potrzebuje. Warto zrobić listę przed. Swoja robiłem przez ostatnie 2 tygodnie co jakiś czas coś dopisując, usuwając i co chwila ważąc plecak. Przyznam, że ta umiejętność bardzo się przydała w dalszych etapach wędrówki.  A ułożenie rzeczy w plecaku znałem na pamięć.

3 marca

Pobudka rano. Szybka kawa i śniadanie. Ostanie sprawdzenie checklisty po raz n-ty. Kurtka, plecak wdech i wydech. Zaczynamy wyprawę, która ma zmienić dużo. Ma być nagrodą i ma być tym co chce. Pierwszy krok za próg drzwi i idę. Przed siebie z wdzięcznością dla siebie i dla swojej przeszłości.

Na lotnisko dotarłem autobusem, gdzie czekała już reszta podróżników. Szybka odprawa, lider wyprawy pokrótce opowiada nam o planie na najbliższe 48 godzin. Sprawdzamy czy każdy spakował i zabrał co jest konieczne. Potem nadanie bagaży do luku bagażowego i wspólny posiłek, gdzie każdy mógł się poznać. Krótki lot do stolicy Finlandii.

Helsinki były międzylądowaniem gdzie przesiadaliśmy się na lot bezpośredni do Indii. Lot nocny w czasie, którego było można się wygodnie ułożyć. Na ile to możliwe w samolocie. Do snu, czytania lektury, albo filmu na telefonie. Można było zamknąć oczy zregenerować się przed tym co na miejscu i oczami wyobraźni wyobrażać sobie jak to będzie.

4 marca

Na pół godziny przed lądowaniem obsługa rozpoczęła procedurę lądowania. W powietrzu unosiła się co raz bardziej wyraźna woń orientu. Przyprawy i zapach Indii z każdą minuta stawał się coraz bardziej intensywniejszy. Otworzyłem okienko i ujrzałem wielkość Indii. New Delhi ta wielka metropolia. Stolica drugiego najliczniejszego kraju na świecie. Miasto rozciągało się po horyzont. Gdzie dostrzegłem wschód słońca. Nigdy nie wymarzył bym sobie lepszego widoku na początek tej wyprawy i przebudzeniu.

Pierwszy etap to pokonanie lotniska w New Delhi, które jest naprawdę duże. Lądując było już widać o poranku oraz czuć jak gęste jest powietrze od smogu. Po za tym czuć w powietrzu utrzymujący się coraz silniejszy zapach olejków, ziół i curry. Odprawa wizowa, krótka rozmowa z Panem strażnikiem o tym co planuje i życzenia miłego pobytu. Odebrać bagaż i wyruszamy na parking w poszukiwaniu transportu.

Tuż po przekroczeniu drzwi lotniska trzeba się z mierzyć ze spora garstką nagabujących taksówkarzy. Co nie jest łatwym zadaniem. Do przemieszczania po mieście warto skorzystać z taksówki, ale alternatywami są tuk tuki, busy. Nasza grupa wybrała taksówki do przemieszczanie się po mieście, które genialnie sobie radzą na Tych drogach. O zasadach poruszania później.

Ważną i przydatną umiejętnością w Indiach jest negocjowanie cen. Tak, tutaj trzeba się targować o wszystko i wszędzie. Tak długo aż każda ze stron będzie zadowolona z transakcji. Dlatego trzeba się uzbroić w dużą ilość cierpliwości i zaplanować sobie czas na te negocjacje. Także i nasz lider długo się targował z kierowcami, ale w końcu się udało i w bezpieczny sposób dotarliśmy na miejsce noclegu zaliczając parę atrakcji po drodze.

Ruch drogowy

W Indiach jako kraj po imperialny i była kolonia brytyjska ma wiele wspólnych reguł.  Obowiązuje tam na przykład ruch lewostronny. Jeśli chodzi o przepisy ruchu drogowego to raczej są tylko na papierze. W rzeczywistości ścisk, wyprzedzanie, kierowcy nie boją się o stłuczkę, ani zarysowania pojazdu. Na drogach bardzo dużo rowerów, motorów, tuk tuków. Nikt nie patrzy jak jeżdżą inni i ta majestatyczna muzyka klaksonów. Można uważać, że wiele dobrze znanych bitów mogło tam powstać na drodze w tym chaosie dźwięków. Sądzę że nawet najlepsi kierowcy mogli, by polec na tych drogach. Jest to naprawdę dobre przeżycie i doświadczenie uświadamiające jak spokojne mamy drogi w Europie.

Kulinaria

Jedzenie kuchni indyjskiej aromatyczne ostre i bardzo bogate w doznania smakowe. Na każdym rogu można kupić coś ze street foodu, którego się nie poleca ze względów na bezpieczeństwa. Dokładnie chodzi o warunki sanitarne w jakich są przygotowywane potrawy. Dlatego warto odwiedzić sprawdzone restaurację albo kafejki gdzie można zasmakować regionalnej kuchni. Jest to droższa opcja, ale bez obawa o spędzenie kilku dni w nie przyjemnym miejscu i atmosferze. Niektórzy zalecają, by profilaktycznie i tak przyjmować leki.  Ja korzystałem z  Nifuroksazydu i byłem zadowolony. Kuchnia hinduska jest bardzo aromatyczna i ostra dla niektórych najłagodniejsze dania były za ostre. Dla tego warto zamówić do posiłku jakiś napój, mango lassi albo inny mleczny napój. Warto też tym jedzeniem się delektować i czuć jak jego smaki się przemieniają w trakcie jedzenia. Faktura, aromat zmiany smaków w każdym kęsie. Istny smakowy koncert.

Atrakcje

Z atrakcji w New Delhi i sumie każdym indyjskim mieście to chyba byliśmy my dla miejscowych, którzy co chwila robili sobie z nami sefi i zdjęcia pamiątkowe. Chociaż przez chwile można było się poczuć gwiazdą, ale po dłuższej chwili wiem jakie to męczące. Czy po tych przeszło kilkudziesięciu zdjęciach stałem się sławny w Indiach? Mam nadzieje, że nie. Zycie celebryty wymaga dużo spokoju i wytrwałości.

Wracając do atrakcji w stolicy to udało nam się zobaczyć w czasie jazdy samochodem takie obiekty jak Jama Masjid, Bramę Indii, Grobowiec Humajuna i wiele innych. Dodatkowo zwiedziliśmy ruiny Kutb Minar, kompleksu świątynnego zbudowanegoz czerwonego piaskowca. Można zobaczyć magie architektury sakralnej kultury islamu. Ta niesamowita precyzja i geometra zdobień. W każdym elemencie czy to okno, łuk, sklepienie, zdobienie. W każdym detalu umiłowanie precyzji kształtów geometrycznych i symetrii.  Wszystko wykonane z piaskowca o pięknej barwie. Do tego ogrody i tłumy turystów z całego świata.

Trochę opisu encyklopedycznego Kutb Minar to minaret wzniesiony w XIII w. z czerwonego piaskowca, o wysokości 73 m, średnicy 3 m u szczytu i 14 m u podstawy. Na całej wysokości zdobiony żłobieniami. Został wzniesiony jako część pierwszego meczetu w Indiach – Kuwwat-al-Islam. Jego budowę zainicjował muzułmański zdobywca miasta Kutb ud-Din Ajbak pod koniec XII w., którą ukończono dopiero w 1503, za rządów dynastii Lodi. Po za swą funkcją religijną pełnił także rolę wieży strażniczej i był swego rodzaju pomnikiem zwycięstwa. Zyskał sobie sławę miejsca ulubionego przez samobójców. W sąsiedniej strefie archeologicznej znajdują się grobowce, portal Ala’i Darwaza, dwa meczety, przy czym Kuwwat-al-Islam, to najstarszy meczet w Indiach północnych, zbudowany z materiałów pochodzących z około dwudziestu świątyń hinduistycznych. Od 1993 minaret wraz z sąsiednimi zabytkami znajduje się na liście światowego dziedzictwa UNESCO.

Po południu zajechaliśmy do Świątyni Lotosu. To największa świątynia bahaistyczna w Indiach. Zlokalizowana jest w południowej części śródmieścia Delhi. Została zbudowana w latach 1980–1986 według projektu zamieszkałego w Kanadzie architekta irańskiego pochodzenia, Fariborz Sahby. Od momentu otwarcia w 1986 została odwiedzona przez ponad 50 milionów osób. W tym nas. Uważa się, że architektura świątyni w wielu elementach nawiązuje do Tadź Mahal. Położona w rozległych ogrodach świątynia wysokości około 40 metrów, której wygląd zainspirowany jest kwiatem lotosu. Główne filary tworzą dziewięciokąt foremny. Część górna składa się z 27 „płatków”. Może pomieścić dwa i pół tysiąca osób. Do największych zalet tej świątyni to fakt, że we wnętrzu nie ma żadnych symboli religijnych, może się w niej modlić każdy, niezależnie od wyznawanej wiary.

Na zakończenie pobytu w New Delhi można było zobaczyć jak w świetle zachodzącego słońca mieni się smog w powietrzu. Miasto powoli zasypiało, choć życie przy street foodach jakby bardziej się rozkręcało. Nocleg mieliśmy w jednym z licznych poruszających się po Indiach pociągach oraz hostelu w następnym mieście.  Nasz kolejny kierunek to Agra.

#indie #nepal #indienepal #annapura #himalaje #himalaya #solisci #klubpodroznikowsolisci #podroz #adventure #backpack #trip #newplace #podroz #newdehli #dehli #slawa #sława #fame

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *